Wigilia
Wigilia ... Dziwny urok kryje się w tym słowie Wzrusza ono i rozrzewnia , czasem wspomnień przemawia do duszy.
A jeśli powiemy: wigilia klasy I ,,c” stanie nam przed oczami dzień 5 stycznia 2004 roku.
Tradycja organizowania klasowych wigilii sięga paru lat. Nasza klasa w tym roku po raz pierwszy się do tego przyłączyła.
Na początku byłam sceptycznie nastawiona co do skuteczności przedsięwzięcia, ale w wierze przygotowań szybko zorientowałam się, ze mimo iż, znamy się zaledwie pół roku, stanowimy naprawdę zgodny zespół.
Kiedy to piszę, mam przed oczami pyszności przyniesione przez każdego i czuję apetyczne zapachy pierożków. Widzę gorączkową pogoń w poszukiwaniu sztućców, o których zapomniano-papierowe talerzyki i plastikowe sztućce to genialnie ekonomiczny wynalazek. Przyozdabianie stołu świątecznymi stroikami, kolędy. Oczywiście pod białym obrusem nie mogło zabraknąć sianka, a na stole świec. Wszędzie słychać było narady: co zrobić, aby posiłek przebiegał w jak najsympatyczniejszej atmosferze, a zaproszeni goście czuli się jak w rodzinie. Gorączkowe przygotowania okraszone były dużą dozą uśmiechów, życzliwości.
Zacni goście zaszczycili nas swoja obecnością w tym niecodziennym dniu- ,,Hura, nie ma większości lekcji, smaczne jodzonko, piękne kolędy i mniej oficjalne rozmowy z ciałem pedagogicznym!” Gościlismy pana dyrektora Ławrenowicza, panie od angielskiego, nasze panie od: polskiego, niemieckiego, rosyjskiego i panią profesor od matematyki.
Często dzieje się tak, że kiedy bardzo zależy, aby wszystko przebiegało zgodnie z planem, nagle zdarza się jakaś kompromitująca wpadka.
Widać tego dnia, aniołowie czuwali nad salą 104, bo obeszło się bez nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Marta Chilimoniuk
klasa Ic